Jak powstał Klub Debat? Wywiad z Aleksandrą Furmanek
Dla obecnych uczniów Trzynastki Klub Debat może wydawać się instytucją związaną z naszą szkołą od zarania dziejów. W rzeczywistości jednak powstał nie tak dawno – w 2018 roku. Założyła go Aleksandra Furmanek, ówczesna uczennica 2D, a obecna absolwentka Trzynastki, studiująca w London School of Economics na kierunku PPE. W dzisiejszym artykule ona sama opowiada, skąd wziął się pomysł na Klubu Debat, jak Klub powstawał, jakie radości i trudności były z nim związane, i, słowem, o tym, jak to jest zmieniać Trzynastkę.
Helena Burdzińska: Skąd się u ciebie wzięło zainteresowanie debatami? Jak to się wszystko zaczęło?
Aleksandra Furmanek: Zainteresowałam się debatami, kiedy w wakacje przed moją drugą klasą liceum pojechałam na letni kurs ekonomiczny do Wielkiej Brytanii. Myślałam już wtedy o studiowaniu ekonomii, ale poza podstawami przedsiębiorczości nie ma jej w polskim programie nauczania. Dlatego chciałam pojechać na kurs, żeby przekonać się, czy ten przedmiot mnie naprawdę na tyle interesuje, żebym chciała go studiować przez kolejne trzy lata. To właśnie w trakcie tego wyjazdu poznałam mnóstwo interesujących osób z różnych krajów, które opowiedziały mi o tym, jak debatują, uczestniczą w różnych zawodach debatanckich czy mają kluby debat w swojej szkole. To uświadomiło mi, jak bardzo ja chciałabym robić coś podobnego , ale też jak dobre mogłoby to być dla Trzynastki. Uznałam klub debat za coś, czego nasze trzynastkowe społeczeństwo potrzebuje, bo ta szkoła, mimo wielu swoich zalet, jest bardzo skupiona na olimpiadach, nie pozostawiając miejsca na cokolwiek innego. A przecież jest jeszcze wiele innych pasjonujących zagadnień i przydatnych umiejętności, których olimpiady nie pokrywają. Klub debat miał dać trzynastkowiczom możliwość zaangażowania się w zupełnie innych i nowych, a jakże istotnych dziedzinach. Olimpiady są dobre i fajne – sama brałam w nich udział i cieszę się, że miałam taką możliwość – ale przecież nie są wszystkim. Warto jeszcze pamiętać o reszcie świata 😊
Czyli wróciłaś z Wielkiej Brytanii zafascynowana debatami. Czy od razu postanowiłaś spróbować z własną inicjatywą czy może szukałaś czegoś podobnego, w czym mogłabyś się spełniać w ten sposób?
To, co się działo dalej, to naprawdę niesamowita historia, z której wiele osób raczej nie zdaje sobie sprawy. Oczywiście, najpierw sprawdziłam, czy w Szczecinie istnieje jakiś klub debat – czy to oksfordzkich, czy to brytyjskich parlamentarnych. Wtedy jeszcze się nie znałam na tym, czym różnią poszczególne rodzaje. Szybko okazało się, że w moim mieście nie ma żadnego prężnie działającego stowarzyszenia w tym stylu, które byłoby otwarte dla uczniów z różnych liceów. Dlatego postanowiłam, że muszę sama wyjść z inicjatywą i wziąć sprawę w swoje ręce. Powiedziałam o tym Krzysiowi Druciarkowi, mojemu chłopakowi. Myślałam, żeby udać się z tym do jakiejś fundacji czy odezwać się do ludzi, którzy się na tym znają. Ja po prostu miałam pomysł i dużo entuzjazmu, ale na początku zero wiedzy. Stała się wtedy niesamowita rzecz. Kolejnego dnia do Krzysia, a właściwie nie do niego bezpośrednio, tylko do Samorządu XIII LO, w którym był Krzysiu, napisał Michał Tarnowski. Zastanawiał się, czy to byłoby dobrym pomysłem, żeby fundacja Polska Debatuje pomogła założyć w XIII klub debat i czy samorząd zna jakieś osoby, które potencjalnie byłyby zainteresowane stworzeniem takiego klubu i współpracowaniem z fundacją. No więc naturalnie Krzysiu przekazał mi tę wiadomość – dosłownie dzień wcześniej rozmawialiśmy o tym, jak bardzo chciałabym coś takiego zrobić. Samorząd odpowiedział, że jak najbardziej, znają taką osobę i przekazał sprawę w moje ręce. Spotkałam się z Michałem i z Kasią Tarnowską, jego siostrą, która właśnie miała zacząć naukę w Trzynastce. Zaprosiliśmy też do współpracy Kamilę Sobczyk, która była wtedy przewodniczącą samorządu – uznałam, że na pewno będę potrzebowała pomocy przy takim dużym projekcie. To właśnie dziewczyny były osobami, które wraz ze mną zasiadły w pierwszym składzie zarządu Klubu Debat. Michał skontaktował nas z fundacją Polska Debatuje, od której otrzymaliśmy naprawdę mnóstwo, mnóstwo wsparcia, łącznie z tym, że zorganizowaliśmy inauguracyjne warsztaty, na które Polska Debatuje przysłała nam swoich szkoleniowców.
Gdy już było wiadomo, że Klub Debat powstanie, jak zareagowali na to ludzie wokół ciebie i ogólne grono trzynastkowiczów?
Nie powiem, że reakcja trzynastkowiczów nie spędzała mi snu z powiek. Polska Debatuje powiedziała, że jak najchętniej nam pomoże i przyśle za darmo warsztatowców – to byli Radek Czekan, Przemek Stolarski i Ala Owdziej. Obiecali nam więc przysłanie naprawdę świetnych ludzi, którzy przeszkolą nas tak, żebyśmy mogli być samodzielnym, dobrze funkcjonującym klubem debat, ale powiedzieli, że zrobią to, jeśli, po pierwsze zorganizujemy salę, gdzie warsztaty będą mogły się odbyć, a po drugie znajdziemy najlepiej 50, a co najmniej 30 osób, które będą chciały na te warsztaty przyjść. To było dla mnie bardzo duże wyzwanie, sprowadzenie takie tłumu. Powiedziałam, że zrobię to, bo bardzo chciałam, żeby Klub Debat powstał, ale z tyłu głowy cały czas miałam strach i nie wiedziałam, czy to w ogóle będzie możliwe.
Reakcja trzynastkowej społeczności była dużo lepsza, niż mogłam się spodziewać. Nie tylko przyszła wymagana liczba osób, ale wiele z nich zostało z nami na bardzo długo. Wymagało to od nas trochę marketingu – chodziłyśmy z dziewczynami po każdej klasie, ogłaszając warsztaty, rozwieszałyśmy plakaty… Muszę też zaznaczyć, że postanowiłyśmy być klubem działającym w XIII LO, ale otwartym na licealistów z całego Szczecina. Zależało nam na tym, żeby być jak najlepszym, żeby stworzyć miejsce, w którym debatanci będą mogli się realizować. Nie wiedziałam, czemu ktoś, kto nie jest z XIII, a bardzo chce to robić, miałby nie móc z nami debatować. Przez całą naszą działalność były również z nami osoby spoza XIII.
Ale wracając do głównego wątku…jeśli chodzi o ludzi, musieliśmy w to włożyć dużo wysiłku, ale ostatecznie zadanie okazało się dużo łatwiejsze niż początkowo mi się wydawało. Myślę, że w Szczecinie, a szczególnie w XIII jest bardzo dużo mądrych, ambitnych ludzi, którzy szukają wyzwań, chcą wychodzić ze swojej strefy komfortu, chcą coś robić, a właśnie nie do końca mają wiele możliwości, wydarzeń czy okazji do realizowania się w czymś innym niż konkursy i olimpiady.
Trudność przyszła z innego miejsca, które nie przeszło mi nawet przez głowę, że może być źródłem jakichkolwiek problemów. Problemem okazało się dostanie sali. Kiedy poszłam porozmawiać z dyrekcją i opowiedzieć o naszej inicjatywie, o tym, że chcemy przez weekend poprowadzić warsztaty, że przyjadą profesjonaliści, którzy za darmo nauczą nas jak debatować i że my się wszystkim zajmiemy, tylko potrzebujemy sali, a szkoła jest przecież duża i pusta w weekend, to spotkałam się z odmową. Nie uznali tego za dobry pomysł, za coś potrzebnego Trzynastce. Klub Debat został oceniony jako niepotrzebna dystrakcja od olimpijskich przygotowań. Naprawdę dałam się zaskoczyć i czułam się bardzo rozczarowana. Mimo to postanowiłam, że nie powstrzyma mnie to przed założeniem klubu debat. Problemem wtedy okazała się kwestia finansowa – kiedy spodziewałam się, że szkoła mi pomoże, myślałam, że dostanę salę za darmo. Teraz potrzebowałam znaleźć inne rozwiązanie, zrobić te warsztaty gdzieś indziej.
Gdzie ostatecznie wylądowaliście z pierwszymi warsztatami? I jak potoczyła się droga Klubu Debat od pierwszych warsztatów do murów Trzynastki, gdzie, jak się okazuje, nie było łatwo trafić?
Przez chwilę czułam się bardzo, bardzo zagubiona – zastanawiałam się, czy nie powinniśmy się poddać z tym projektem. Postanowiłam jednak dać temu szansę. Najpierw napisałam pismo, a potem poszłam osobiście do Urzędu Marszałkowskiego, który wykazał bardzo dużo entuzjazmu i wsparcia względem naszego projektu. Ostatecznie dostaliśmy dofinansowanie wysokości 2 tysięcy złotych, co sprawiło, że byliśmy w stanie wynająć salę w budynku tuż przy Trzynastce. Mogliśmy również zapewnić obiady dla uczestników warsztatów – te fundusze pozwoliły nam przygotować wydarzenie na bardzo wysokim poziomie. W końcu wyszło prawdopodobnie nawet lepiej, niż gdyby było to w Trzynastce. To było bardzo ważne, żeby pierwsze warsztaty dobrze wyszły – mieliśmy nadzieję, że właśnie z puli pierwszych uczestników zostaną wyłonione osoby, które będą przychodziły regularnie na nasze zajęcia.
Warsztaty inicjujące powstanie klubu debat okazały się ogromnym sukcesem. Lokalne media były nami bardzo zainteresowane – na przykład, dostaliśmy duży artykuł w Kurierze Szczecińskim. Myślę, że dyrekcja zorientowała się, że jesteśmy zdeterminowani i silni. Ja w tym momencie wiedziałam już, że klub debat powstanie, niezależnie od ich decyzji. Wiadomo, że najłatwiej by było, gdyby to było w Trzynastce – klub jednak będzie w większości dla trzynastkowiczów. Dlatego poszłam jeszcze raz porozmawiać z dyrekcją – po pierwszych warsztatach najwyraźniej uznali, że skoro Klub i tak powstanie, równie dobrze mogą nam pomóc i sprawić, żeby to było coś, co dzieje się w Trzynastce. Ostatecznie uzyskaliśmy pozwolenie na organizowanie spotkań w szkole. Musieliśmy także dostać zgodę jednego nauczyciela, który będzie opiekował się Klubem Debat, kogoś, kto odważy się wziąć za to odpowiedzialność – to była pani Jola Konieczna, która nam umożliwiła działalność i bardzo jej za to dziękuję.
Tak więc udało nam się otworzyć Klub Debat. Mieliśmy regularne spotkania co tydzień. Samo już zorganizowanie warsztatów było trudne, ale prawdziwe wyzwania przyszły dopiero, kiedy Klub zaczął już działać. Ja sama nie miałam zbyt dużego doświadczenia – może byłam na kilku MUNach, ale to jest kompletnie coś innego niż brytyjskie debaty parlamentarne. Właśnie w brytyjskim formacie odbywają się mistrzostwa świata w debatowaniu, i to w nim debatowaliśmy. Musiałam bardzo dużo uczyć się sama i cały czas Polska Debatuje nam pomagała, żebyśmy byli w stanie prowadzić ciekawe zajęcia. Były one prowadzone w taki sposób, że zaczynaliśmy od dwudziestominutowego warsztatu, kiedy ja, albo Kasia, albo Kamila przygotowałyśmy się z jakiegoś zagadnienia debatanckiego, czyli czytałyśmy o tym, oglądałyśmy filmiki na Youtubie, i potem prezentowałyśmy to reszcie klubu. Trzonem naszej działalności była po prostu debata. Potrzeba do niej ośmiu osób w formacie BP, więc czasem prowadziliśmy nawet dwie równoległe debaty, kiedy przychodziło wystarczająco dużo osób. Jedna debata odbywała się zawsze. Debaty nagrywaliśmy i odsyłaliśmy do Polski Debatuje – jakiś doświadczony sędzia z ramienia tej organizacji oceniał je i dawał feedback, na podstawie którego mogliśmy rosnąć, rozwijać się i stawać się coraz lepszymi. Po prostu na początku nie czuliśmy się na siłach, żeby sami się oceniać – nikt z nas nie był wystarczająco doświadczony, żeby to robić. Kolejnym filarem naszej działalności były wyjazdy na ogólnopolskie turnieje, gdy mogliśmy konkurować z naprawdę wybitnymi mówcami i debatantami. Moim zadaniem zawsze było namawiać jak najwięcej osób na taki wyjazd, bo nigdzie nie można się nauczyć tyle, co na turnieju. To jest kilka debat dziennie, czasem nawet przez dwa, trzy dni, z mówcami, którzy przynajmniej na początku są zawsze lepsi od ciebie. Na początku jest ciężko, bo bardzo łatwo jest przegrać, ale potem powoli idzie coraz lepiej, co jest bardzo satysfakcjonujące i stanowi ekscytujące wyzwanie intelektualne. Namówienie jak największej liczby członków Klubu na taki wyjazd początkowo było trudne – bali się, że nie są wystarczająco dobrzy, a poza tym, to zarwanie całego weekendu. Wyjeżdża się, a potem jest dużo prac klasowych, są olimpiady. Jednak wydaje mi się, że wszystkie osoby, które pojechały z nami na turnieje, łącznie ze mną, wiele z tego wyniosły i przede wszystkim świetnie się bawiły.
Czy mogłabyś pokrótce wytłumaczyć naszym czytelnikom, na czym polega system brytyjskich debat parlamentarnych? Wydaje mi się, że większość z nich jest chociaż trochę zaznajomiona z debatami oksfordzkimi – pojawiają się one na lekcjach w Trzynastce, a ten drugi system jest u nas nieco mniej znany.
Zasady są dość złożone, ale jak najbardziej do ogarnięcia – po obejrzeniu kilku debat wszystko powinno być jasne. Pokrótce – w BP występują cztery drużyny w ramach jednej debaty. Dwie drużyny są na stronie propozycji, to są tak zwane rządy, i dwie są na stronie opozycji. Każda z tych stron dzieli się na dwa stoły – pierwszy i drugi stół propozycji oraz pierwszy i drugi stół opozycji. Najpierw debata odbywa się na pierwszych stołach. Na każdym stole jest dwóch debatantów, którzy są razem w zespole. Zaczynając od pierwszego mówcy pierwszego rządu, wychodzą naprzemiennie mówcy rządowi – najpierw mamy cztery mowy od nich, a potem cztery mowy z drugich stołów. Mimo że można powiedzieć, że dwie drużyny są po jednej stronie, a dwie po drugiej, to każda drużyna debatuje przeciwko każdej. Dla mnie to, co jest pasjonujące w tym formacie, to fakt, że w każdej debacie mamy od pierwszego do czwartego miejsca, no i my zawsze zajmujemy to samo miejsce, co nasz partner debatancki. Jesteśmy oceniani jako zespół – to uczy współpracy z drugą osobą w taki sposób, by móc razem wygrywać, myślę, że to bardzo ważna umiejętność. Najistotniejszą różnicą w stosunku do debat oksfordzkich to kwestia tego, że w BP temat nie jest znany aż do piętnastu minut przed samą debatą. My dostawaliśmy te tematy co tydzień od fundacji Polska Debatuje. Nawet ja ich nigdy nie znałam. Mieliśmy piętnaście minut na to, by z naszym partnerem lub partnerką wymyślić, w jaki sposób chcemy debatować, jak dzielimy argumenty między siebie, jaką mamy strategię. Piętnaście minut takiego brainstormingu jest początkowo trochę stresujące, ale potem przede wszystkim jest ekscytującym wyzwaniem, z którego można się dużo nauczyć. Myślę, że warto, by każdy chociaż kilka razy w życiu tego spróbował.
Czy masz swoje ulubione wspomnienia z czasu prowadzenia Klubu Debat, czy jest jakieś konkretne wydarzenie, które przyniosło Ci najwięcej satysfakcji?
Myślę, że tak. Największym wyzwaniem, ale też największym sukcesem i czymś, z czego miałam najwięcej satysfakcji, było organizowanie przez nas ogólnopolskiego turnieju debat brytyjskich parlamentarnych w Szczecinie, po około roku działalności Klubu. Po raz kolejny wsparł nas finansowo Urząd Marszałkowski. Turniej trwał przez cały weekend, odbył się w murach Wydziału Humanistycznego US, który też z nami współpracował. Z różnych miast Polski przyjechali do nas doświadczeni sędziowie, żeby nas oceniać. Uczestnicy byli ze Szczecina, ale też z innych miast. Dla mnie to było naprawdę wzruszające, oglądanie, jak ci szczecinianie występują w turnieju – jeszcze niedawno stawiali pierwsze kroki w debatach, a teraz radzili sobie całkiem nieźle. Właśnie obserwowanie ich postępów naprawdę dawało mi dużo siły i sprawiało, że naprawdę chciało mi się to robić, mimo że było dużo trudności i zajmowało to sporo czasu. Jednak zawsze wierzyłam, że nasza działalność jest ważna, ma sens i dąży do czegoś istotnego.
Co było największym wyzwaniem podczas prowadzenia Klubu? I jak radziłaś sobie z organizacją czasu? Prowadziłaś Klub, tworzyłaś takie rzeczy jak ogólnopolski turniej, a jednocześnie cały czas uczyłaś się w Trzynastce, co, jak wiadomo, samo w sobie pochłania dużo czasu, a ty przecież brałaś też udział w olimpiadach.
Naprawdę było momentami bardzo ciężko. Miałam dzień wypełniony od rana po wieczór, ale po prostu bardzo wierzyłam w to, co robię, chciałam tego i sprawiało mi to dużo frajdy. Na takich wysokich obrotach prowadziłam ten klub przez rok, przez pierwszy rok jego działalności. Potem prezydentką została Kasia Tarnowska, a teraz w zarządzie jest Marlena Sołtysińska. Wydaje mi się, że to bardzo ważne, żeby po prostu się zmieniać, jeśli chodzi o to, kto wkłada w to tyle pracy i jest tą najbardziej odpowiedzialną osobą. Przez trzy lata na pewno tak się nie da. Ten szalony rok, który był moim drugim rokiem w liceum, na pewno był tego wart.
Zdarzyło mi się raz tak, że pojechałam na turniej razem z moją przyjaciółką Mają Bejnarowicz, która chodziła do Piątki – z nią debatowałam razem w grupie. To było tak, że miałam strasznie ciężki tydzień w szkole, więc mało spałam. Po tym pojechałam na ten turniej pociągiem nocnym i po prostu, kiedy szłyśmy, żeby dojść do miejsca, w którym odbywał się turniej, zrobiło mi się nagle strasznie słabo. Musiałam usiąść na ławce – to był taki moment, w którym nie chodziło o to, że dużo się działo, byłam po prostu wycieńczona fizycznie. Wtedy się zaczęłam zastanawiać, czy aby na pewno nie przegięłam. To była jednak taka ekstremalna sytuacja, która zdarzyła się tylko raz. Zazwyczaj jednak to było do połączenia. Zawsze wierzę, że tam, gdzie jest chęć, to znajdzie się czas na to, co naprawdę chce się robić, na to, co się kocha. Bardzo łatwo jest zmarnować dużo czasu, nie będąc produktywnym, ale kiedy znajdzie się to, co chce się robić, to i czas się znajdzie.
Jak wpłynął na ciebie Klub Debat? Zarówno pod względem samego debatowania, jak przewodzenie nim, objęcia pozycji liderki, osoby, od której to się zaczęło? Jak teraz, z perspektywy studentki, oceniasz umiejętności, które tam nabyłaś?
Myślę, że wyniosłam z tego dwie duże lekcje. Po pierwsze, pewność siebie, bo wyjść przed tłum ludzi, przed innych debatantów i mówić przez siedem minut na temat, o którym przed chwilą się usłyszało, jest na początku dużym wyzwaniem. Myślę, że wspaniałe jest to, że mimo tego, jak początkowych warsztatach mieliśmy problemy z tym, żeby nawet mówić przez siedem minut, doszliśmy do poziomu, gdzie umieliśmy mówić z sensem przez ten czas, a czasem nawet wygrywać debaty. To jest bardzo przydatna umiejętność sama sobie, ale bardzo wartościowe jest też zobaczenie, że jak się chce, to można zrobić w czymś naprawdę duży postęp. To była dla mnie bardzo, bardzo ważna lekcja.
Przede wszystkim, zobaczyłam też, że jeśli się czegoś bardzo chce, to niezależnie od tego, jakie są przeszkody, przy wystarczającej determinacji zazwyczaj da się swój cel osiągnąć.
Czy teraz, gdy jesteś już na studiach, debatowanie jest dalej obecne w twoim życiu? Czy same te umiejętności debatowania przydają ci się obecnie w studiowaniu?
Jeśli chodzi o aktywne debatowanie, czyli uczęszczanie na spotkania klubów debat, to mimo że mam taką możliwość, bo London School of Economics, gdzie teraz studiuję, ma jeden z najlepszych klubów debat na świecie, to tego nie robię. Na pierwszym roku miałam naprawdę dużo wyzwań i różnych możliwości. Postanowiłam zaangażować się w rzeczy, które będą dla mnie nowe i z których potencjalnie mogłam wynieść więcej, wiedząc już mniej więcej, z czym się je debatowanie. Zachwyciło mnie, jak bardzo na brytyjskich uniwersytetach różne organizacje uczniowskie są rozwinięte i ile można z tego wyciągnąć. Miałam nadzieję, że Klub Debat będzie zaczątkiem tego typu aktywności uczniowskiej w Trzynastce. Myślę, że rozwija się ona bardzo powoli, ale coraz lepiej. Sama widzę, co dzieje się ze Zdzisiem i jak jest coraz więcej oduczniowskich inicjatyw – naprawdę wspaniale się to ogląda i bardzo miło mi to widzieć.
Na pewno umiejętności zdobyte na Klubie Debat przydają mi się w momencie, w którym mnóstwo naszych zajęć jest opartych na dyskusji i muszę wypowiedzieć się nad dany temat, czy przedstawić swoje zdanie. Czasem mam bardzo mało czasu, żeby się nad tym zastanowić, a mimo tego chcę sformułować jakąś sensowną wypowiedź.
Zgadzam się absolutnie z tym, co powiedziałaś o początkach oduczniowskiego aktywizmu w Trzynastce – Klub Debat był jego zaczynem i właściwie początkiem wręcz nowej epoki w tej szkole. Ruchy oddolne w Trzynastce, których ty byłaś pionierką, powstają i rozwijają się – stąd moje ostatnie pytanie na dzisiaj. Jakiej rady udzieliłabyś osobom, które są tutaj, są w Trzynastce, i chcą wprowadzić coś nowego, coś zmienić – na przykład gdy coś ich pasjonuje i chciałyby podzielić się tym z innymi? Które są w podobnej sytuacji, w jakiej ty byłaś po powrocie z Wielkiej Brytanii, na początku drugiej klasy?
W Trzynastce bardzo łatwo jest wpaść w życie od sprawdzianu do sprawdzianu, od jednego do drugiego etapu olimpiady, ale uważam, że jeśli jest coś, co naprawdę cię pasjonuje oprócz tego, to nie zostaw pasji, bo dasz radę wszystko pogodzić. Na pewno warto jest pójść za głosem serca w takich sprawach. Nie mówię, że będzie łatwo, bo wprowadzanie jakichkolwiek zmian w Trzynastce nie jest proste. Niestety, to jeszcze nie jest całkowicie podatny grunt na uczniowski aktywizm, ale wierzę, że jesteśmy, jako uczniowie, istotną częścią budowania środowiska szkoły, więc jeśli my tego nie zmienimy, to nikt tego nie zmieni. Dlatego warto działać i nie patrzeć na innych i robić to, w co się wierzy.