Co byś powiedział/a sobie trzy lata temu? – rady od absolwentów
Kolejny rok szkolny za nami, a nowy właśnie się rozpoczął, choć każdy uczeń z pewnością odczuwa różnicę względem minionych lat. Przedwczesne zamknięcie szkół, nauczanie zdalne i coraz dalej odkładany w czasie powrót do naszej codzienności. Kiedy w końcu po wakacjach wróciliśmy w znane nam mury, większość ciągle miała z tyłu głowy hasło „koronawirus” i pytania. Czy sytuacja z ubiegłego semestru się nie powtórzy? Jak wszystko się rozwinie? Czy podjęte środki ochrony nam wystarczą? A co jeśli… ?
A jednak jako uczniowie – szczególnie ci w klasach licealnych – i tak zawsze mieliśmy wystarczająco zmartwień związanych ze szkołą. Pierwszaki muszą się zaadaptować w nowym środowisku, drugoklasiści zmierzą się z rokiem pełnym przedmiotów rozszerzonych i uzupełniających – przez wielu uznawanym za najtrudniejszy w liceum – zaś maturzystów czeka ostatni rok przygotowań do egzaminu dojrzałości. Jak zatem ograniczyć zmartwienia? Jak sobie poradzić i przetrwać liceum?
Zdziś jak zwykle przychodzi z pomocą i zebranymi od obecnych już absolwentów radami, które pomogą ukoić nerwy uczniów kończących edukację oraz pozwolą młodszym łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji. Dlaczego by zatem nie skorzystać z doświadczeń starszych? Szczególnie, gdy odpowiedzi na to jedno pytanie -„Co byś powiedział/a sobie trzy lata temu?” okazują się tak ciekawe i pomocne!
Niektórzy z humorem odnieśli się do wyboru fakultetu z WFu:
„Bądź na tyle leniwy, że dla Ciebie robią̨ fakultet z brydża” czy też po prostu „nie zapisuj się na fakultety o siódmej rano”.
Przy czym w pewien sposób do tej drugiej rady odnoszą się inne. W końcu czy mało to widzimy niewyspanych osób na korytarzu szkolnym? Chyba każdemu zdarzyła się w liceum choć jedna nieprzespana noc lub przynajmniej taka, gdzie pora snu przypominała bardziej drzemkę. Kasia z poprzedniej klasy 3a wplotła w przestrogę słowa pocieszenia: „Co powiedziałabyś sobie 3 lata temu? Myślę, że niewiele. Może po prostu to, że będą dni ciężkie, zarwane noce, czas uciekający między palcami oraz niemiłosiernie przedłużające się godziny; że mimo to będzie dobrze, bo będą też dni czy chwilę, które to wszystko wynagrodzą i te właśnie momenty trzeba zapamiętywać. Te (nie)całe trzy lata podsumowałabym cytatem z okładki jednego zeszytu – It doesn’t get easier – you just get stronger.”
Równie wszechobecny co brak snu licealistów jest temat olimpiad. Nic zatem dziwnego, że wiele rad dotyczyło właśnie rozmaitów konkursów. „Jeżeli jakaś olimpiada jest na komputerach, startuj w niej” powiedział absolwent mat-fizu, którego koledzy natychmiast zaczęli wyrażać poparcie dla tego stwierdzenia. „Jeżeli chodzi o olimpiady, to ja bym powiedział, że skup się̨ na tym co lubisz robić́, a nie na tym, z czego jest olimpiada. Chodzi mi o to, że żałuję, jak dużo czasu straciłem na OFa i nic nie osiągnąłem, a z elektroniki i tak wbiłem olimpiadę̨. Mogłem zrobić w tej dziedzinie jeszcze więcej, a na studia i tak nie potrzebuję dziewiątej staniny z fizyki”, dopowiada inny absolwent, zwracając uwagę na fakt, że szkoła i olimpiady mają być narzędziem dla naszego samorozwoju.
Jednak kwestia skupienia się na tym, co ważne dla ucznia, zaczyna się nie na olimpiadach, a już na zwykłych lekcjach. Stąd równie wiele odpowiedzi na to tytułowe pytanie dotyczy przedmiotów szkolnych i samych matur. W ten sposób otrzymałam szczególne wyznanie od pewnej anonimowej miłośniczki niemieckiego: „Nie bój się wyboru rozszerzenia z niemieckiego. Przez pierwsze pół roku byłam na rozszerzonym angielskim, później przeniosłam się do grupy niemieckiej i żałuję, że zrobiłam to tak późno. Angielskiego o wiele łatwiej samemu się uczyć, kontakt z nim jest wszechobecny, natomiast do niemieckiego potrzeba trochę więcej wysiłku. Lekcje u pani Stelter są zupełnie inne niż u większości germanistów, dzięki czemu są ciekawe, a także pozwalają wyciągnąć jak najwięcej nauki. Nie mówiąc o możliwości zdawania certyfikatu językowego DSD II, do którego naprawdę warto przystąpić. Jest to dużo pracy, ale jednocześnie sprawia to niesamowitą satysfakcję.”. Jednak znalazły się też prostsze porady od kolegów z poprzedniego mat-fizu: „Naucz się tych logarytmów porządnie”; a także – „Jeśli wiesz, co chcesz zdawać na maturze i na jakie chcesz iść studia, to nie zmieniaj deklaracji maturalnej z dnia na dzień pod wpływem innych ludzi”.
Z kolei poproszony o odpowiedź na to pytanie Krystian po profilu biologiczno-chemicznym podzielił się ze mną spostrzeżeniem, które faktycznie skłania do refleksji. „Wydaje mi się, że szczera odpowiedź na to pytanie jest taka, że powiedziałbym młodszemu o trzy lata Krystiankowi, żeby nie dał się za bardzo wkręcić w tę szkolną machinę. Trochę żałuję tego, że przez te trzy lata nigdy nie zapisałem się na etykę, IPNy z polskiego czy filozofię, mimo tego, że to zawsze były rzeczy, które strasznie mnie interesowały. Jednak zawsze gdzieś z tyłu głowy było takie „nie, Krystian, musisz zrobić olimpiadę z chemii. Nie zrobisz pięciu olimpiad – nie jesteś Justyną Jaworską”. A wydaje mi się, że to jest w pewien sposób nieludzkie. Dałem się ograniczyć profilowi, oczekiwaniom wobec mnie. Gdybym mógł coś zmienić – cofnąć się w czasie do tych trzech lat przed tym, to bym powiedział sobie, żebym wstawał ze dwa razy w tygodniu te pół godziny później, ale wyszedł z takim lepszym bagażem wiedzy, która niekoniecznie będzie moim zawodem. Tak byłoby lepiej – dużo takich ludzkich zajęć, które rozwinęłyby mnie jako człowieka, a nie naukowca, po prostu ominąłem.” Podobne wyznanie otrzymałam od Magdy z klasy C, od której usłyszałam słowa pełne motywacji. „[Powiedziałabym] wciąż to samo, co faktycznie sobie wtedy mówiłam: nigdy nie odmawiaj zaproszenia; nie opieraj się nieznanemu. W życiu nie można być ,,obok”, trzeba być zawsze ,,w”. I nie mówię tu o przystawaniu na dzikie i nierozsądne pomysły, ale o wykorzystywaniu każdej szansy i nieustannym próbowaniu się w nowych rolach; angażowaniu się. I pamiętaniu, że i licealne przyjemności, i licealne trudności są taką samą łaską. No, może kazałabym sobie uczyć się wytrwalej od początku.”
Faktycznie, wielu uczniów często odmawia sobie uczestnictwa w dodatkowych zajęciach czy akcjach, skupiając się przede wszystkim na nauce. A przecież pomimo tego, że jesteśmy uczniami, to w pierwszej kolejności jesteśmy ludźmi, zwykłymi nastolatkami. Choć wielokrotnie o tym zapominamy, mamy całkowite prawo do poszukiwania własnej ścieżki, samorealizacji, popełniania błędów, czy czerpania z życia garściami. W końcu kiedy, jak nie teraz? Dlatego wielu naszych starszych kolegów, wiedząc z autopsji z czym się zmagamy, przekazało nam tak potrzebne w szkolonej codzienności słowa otuchy.
„Sobie sprzed trzech lat powiedziałabym przede wszystkim, że nie warto się bać. Wiele razy rezygnowałam z podjęcia się pewnych rzeczy właśnie z obawy przed porażką, tak jakbym nie miała do tego prawa. Może to oczywiste, ale potrzebowałam dużo czasu, aby uświadomić sobie, że te momenty niepowodzeń są tak samo – jeśli nie bardziej – potrzebne od sukcesów i chwil, kiedy wszystko układa się po naszej myśli. Akceptacja porażki jest trudna, ale kiedy dostrzeże się naukę, jaką za sobą niesie, możemy przekuć ją w cenną lekcję na przyszłość. Dlatego właśnie nie ma co się bać i zawsze warto angażować się w nowe rzeczy, bo nawet gdy coś nie wyjdzie, można spróbować jeszcze raz” powiedziała Paulina, która ukończyła nasz biol-chem, a Marta z tej samej klasy dodaje: „Moją główną radą jest znalezienie własnego tempa pracy, przyswajania wiedzy i odnalezienie priorytetów w górze obowiązków. Nie przejmuj się tym jak pracują inni, ile robią – rób swoje. Znajdź swoje mocne strony i z nich korzystaj. Jeśli szczególnie nie znosisz jakiegoś tematu z danego przedmiotu albo w ogóle całego przedmiotu, to pomyśl, ze jak raz się tego nauczysz, już nigdy nie będziesz musiał/a na to wszystko patrzeć”. Wiktoria z byłego humana przypomina o kilku ważnych z punktu widzenia trzynastkowicza sprawach. „Na starcie zaopatrz się w dużo czarnych długopisów, bo potem zawsze ich brakuje tobie albo twoim ziomkom. Pamiętaj, że w polówkach wygląda się na ogół lepiej niż w t-shirtach… A tak na poważnie, to puszczaj mimo uszu złośliwe docinki i nie przejmuj się małymi potknięciami. Naprawdę jedna dwója wiosny nie czyni”.
W podobnym klimacie utrzymane jest jeszcze kilka wypowiedzi. „[Powiedziałbym młodszym uczniom] żeby się nie przejmowali, że będą mieli słabsze oceny niż w podstawówce. I nie muszą być ze wszystkiego świetni – tylko, żeby najbardziej skupiali się na tym, co daje im największą przyjemność”. „Nie przejmuj się, że coś ci poszło źle, nie można być we wszystkim dobrym. Szkoła może być nudna, ale atmosfera wokół ciebie już niekoniecznie. Spędzisz w niej wiele godzin, dlatego tak ważne jest zawieranie znajomości. Przyjaciele to ludzie, którzy urozmaicą ci czas między lekcjami, będziesz mógł z nimi pogadać na każdy temat albo zapytać się, jak zrobić zadanko z matmy. Staraj się wychillować, ale jednocześnie nie rób sobie zaległości, bo systematyczność uwolni cię od całonocnego wkuwania”.
Oprócz tego otrzymaliśmy całe mnóstwo porad wręcz wołających, by uczniowie „chillowali”. Nie da się bowiem ukryć, że trzynastkowicze są wystawieni na ogromną presję ze strony swojego otoczenia, a nasze ambicje często nie pozwalają nam odpuścić nawet w krytycznych momentach. Chyba wszyscy, przynajmniej podświadomie, martwią się w jakimś stopniu o swoją przyszłość, większość stresuje się maturami, a wielu zależy na wysokich ocenach. Jednakże jakkolwiek ogromną zaletą nie byłaby pracowitość, tak nie można zapomnieć o chwili oddechu, szczególnie, jeśli jest możliwość skorzystania z doświadczenia starszych. W końcu czy nie łatwiej dążyć do samodoskonalenia mając na to siły i wiedząc, jak to zrobić?
Porady zebrała dla was Zuzia Piórkowska
Zdjęcie okładkowe: Mateusz Grąbczewski