Obraz
Przestępując codziennie próg Trzynastki napotykamy przed sobą obraz, który – pomimo pozornej monotonii bordowego – uderzy nas kalejdoskopem barw. Tumult przerwy dopełniają grupy uczniów doczytujących notatki w panice. W końcu dzwonek, lekcja, aufwiedersehen. Korytarz przebył absolwent pełen dumy i nostalgii. Do skali sensacji urosło odnalezienie przez kogoś zgubionej karty obiadowej. Dzwonek, lekcja, au revoir. Opierając się o ścianę niemałe grono wysyła neostradą sygnał w kosmos. Ktoś przypomniał sobie o niespełnionych obietnicach członków samorządu, ktoś opowiedział przebieg jednego z etapów olimpiady, ktoś podzielił się zasłyszaną plotką o nauczycielu. Krótko mówiąc na ustach nie ma wiele. Więcej za to szumi na szkolnych forach i stuka w klawiaturze. To dopiero dobry fortel!
Ale znowu dzwonek, lekcja, have a nice one. Dotrwaliśmy do trzydziestominutówki. Połowa na obiad, połowa na masowe pielgrzymki żabkowo-spacerowe. Na piętnastce role się odwrócą. Po zjedzeniu wszyscy chwalą się tym czego nie robią, ale znajdzie się miejsce na wytknięcie kto jest taki basic i w co się koleżanka ubrała. Jesteś sumą plotek o samym i samej sobie. Obok zrobienia na szybko zadań na dowodzenie należy przedyskutować kto z kim zna się, gada, jada, się umawia i z jakiej racji jest to stanu zdrada. W bezpośredniej konfrontacji znaną bronią jest przemilczenie. Maturzyści myślami szukają mieszkania w innej metropolii. Nieustanne przypuszczanie, co będzie w przyszłości.
Gonitwa za duchem czasu. Grupa chodzi z nosem ku sufitowi, bo zna nazwisko saudyjskiego króla oraz treść konstytucji od tyłu i po hindusku. Jeszcze lepiej czują się ci podśmiechujący się, gdy słyszą angielski akcent kolegi. Kilku wielce drażni egalitaryzm sztuki takich czasów. Trwałym echem odbiła się literówka na mundurku. Niektórzy wyręczają grono nauczycielskie orzekając o tym, czy ktoś uczy się za dużo lub za mało i opiniują wypowiedzi kolegów i koleżanek na lekcjach. Uczeń rzuca pół żartem, pół serio do uczennicy, żeby lepiej się nie odzywała.
Dzwonek, lekcja, do widzenia i do domu.
Obraz widział i opisywał dla Was Adam Koczocik